Przezyj swoją przygodę, kto wie może sukces odniesiesz.
- A teraz, uważał bym się za masochistę, gdybym gnił w Tokyo bez Twoich ciepłych ust i słodkiego oddechu.
Powiedział z uśmiechem, ujmując jej rękę i przciskając sobie do serca.
- Właśnie jak spędziłaś wakacje? Bo ja Ci się mogę pochwalić, że przesiadziałem całe dwa miesiące w willi pod Wenecją, u mojego powiedzmy starego przjaciela Ezia.
Offline
- Z cierpienia trzeba zdawać sobie sprawie, nieprawdaż?
Uśmiechnęła się jednak i leciutko pogładziła jego pierś, pod palcami czując równe bicie serca.
- Cóż, w sierpniu zbyt duża odległość nas nie dzieliła. Przebywałam w jej sercu, a na placu świętego Marka, godzinami karmiłam gołębie.
Na chwilę zamilkła, powracając myślami do niedawno opuszczonej perły Adriatyku.
- A ty, jak spędzałeś tam czas? - zapytała zaciekawiona.
Offline
- Ano trzeba, trzeba
Powiedział gładząc jej dłoń na swojej piersi.
- Siedząc, popijając słodkie czerowne wino Ezia, włócząc się po uliczkach Wenecji, na placu św Marka również byłem, bawiłem u znajomych Ezia, a uwierz mi ma ich wiele, gdyż ród Auditore jest starym i szanowanym rodem, jego korzenie sięgają renesansu, chociaż nie miałem okazji poznać jego syna gdyż przebywał aktualnie w szkole w mieście... prócz tego odwiedziłem jeszcze Rzym i Florencję.
Zakończył swoje opowiadanie uśmiechem na wspomnienie, spędzonych tam chwil.
- Kiedyś jak będziesz chciała pojedziemy tam razem.
Offline
- Cudownie znać kogoś, kto swymi opowieściami jest w stanie przenieść do minionych wieków. Czy twój przyjaciel jest właśnie taką osobą? Ród o tak długiej linii na pewno posiada ciekawą historie.
Ucałowała lekko jego policzek.
- Zawsze marzyłam o uczestnictwie w weneckim balu maskowym, jednak jakoś nigdy nie było okazji.
Offline
Uśmiechnoł się tylko i pocałował ją w usta. Można było wyczuć, że gdy ich usta się dotknęły jego serce przyspieszyło.
- Nie ma problemu pojedziemy, i pójdziemy na bal, a jeżeli chodzi o Ezia to zna historie swojej rodziny na pamięć. Podobnież jego rodzina przez wiele pokoleń służyła Assasynom, ale czy Assasyni w ogule istnieli nie wiem. Po za tym z Tobą wszędzie mógłbym jechać.
Powiedział z uśmiechem znowu ją całując.
Offline
Poczuła to i spojrzała w szare oczy, a w jej własnych coś błysnęło.
- Bardzo chciałabym ujżeć cię w średniowiecznym stroju, w tak pięknej scenerii. I bądź pewien, nie podaruję ci tego.
Położyła dłoń na jego policzku, odwzajemniając pocałunek z rozleniwieniem.
- Mówiąc Assasyni, miałeś na myśli zakon?
Offline
Gdy spojrzała się na niego uśmiechną się.
- Hmm kochanie jeżeli pozwolisz na siebie tak mówić, z tego co mówi mi zakres wiedzy z historii assasyni nie byli nigdy zakonem, lecz bardziej organizacją...
Zastanowił się chwilę
- ... polityczno religijną, zresztą Ezio jest bardzo wierzącym człowiekiem. A co do balu masz to jak w banku
Wtulił się w jej dłoń dalej spoglądając na nią swoimi szarymi oczami.
- Wiesz co mi się w nas najbardziej podoba? To mianowicie, że znamy się od kilku godzin, a zachowujemy się jak byśmy byli ze sobą co najmniej kilka miesięcy
Offline
Odpowiedziała uśmiechem, nieco rozbawionym.
- I już wykazałam się ignorancją...mam nadzieję, że przymkniesz na to oko - powiedziała, gładząc jego policzek.
Przyglądała mu się chwilę, rozważając jego słowa.
- Gdyby coś takiego między nami nie powstało, prześlizgnęłabym się jak cień po ścianie i zniknęła.
Offline
- Przymknę, przymknę... jak bym mógł nie przemknąć
Powiedział z uśmiechem, dając się głaskać po poliku, w zamian za to delikatnie gładząc ją po plecach.
- Ale nie znikasz z czego bardzo się cieszę... teraz nie wiem co bym teraz zrobił, bez Ciebie.
Zastanowił się chwilę, zsadził ją z kolan wstał, po czym wzioł za rękę i przytulił ją do siebie.
- Masz ochotę się przejść??
Ostatnio edytowany przez Black (2010-05-18 20:07:29)
Offline
- Spacer w świetle księżyca? Zawsze - odparła z nie skrywanym entuzjazmem. - Dodatkowo, w towarzystwie mężczyzny przy którym czuje się bezpiecznie...
Wtuliła się w jego bok i uniosła wzrok, by dosięgnąć stalowych oczu.
Nic nie powiedziała, jedynie uśmiechnęła w nieodgadniony sposób.
Offline
Odwzajemnił uśmiech, wolną ręką pogłaskał ją po głowie.
- Skarbie... jesteś absolutnym ewenementem...
Pocałował ją w czoło, po czym znowu się uśmiechną
- Ja Ci mówię, że łamałem ludzią nogi i mam przyjaciół płatnych morderców politycznych. A Ty mówisz mi, że czujesz się przy mnie bezpiecznie. Aczkolwiek cieszę się z tego bardzo, nawet nie wiesz jak ważne jest dla mnie żebyś czuła się przy mnie bezpieczna.
Znowu pogłaskał ją po głowie i zatonął w jej spojrzeniu.
Offline
- Nie posiadam u ciebie długu niemożliwego do spłacenia, ani narazie ci nie podpadłam, a więc jestem w komfortowej sytuacji - odparła, mrużąc lekko oczy. - Nie ma powodu bym miała się ciebie obawiać. Prędzej, snułabym wizje o tym, jak ratujesz mnie z opresji...
Parsknęła, kręcąc lekko głową. W jej oczach igrały rozbawione, ciepłe iskierki.
- Wiesz, ta bajka o rycerzu na białym koniu...Choć osobiście wolałabym czarnego, i w sumie najlepiej Passata. Ale faktem jest, że nie jestem uciemiężnioną księżniczką.
Offline
- Nie nadawał bym się na rycerza na białym koniu w srebrnej zbroi.
Powiedział z uśmiechem.
- Jak bym już miał grać w bajce to jako postać neutralna, na przykład jakiś tajmnieczy przjaciel księcia pomagający mu i żyjący własnym życiem, a po za tym nie gra dla mnie roli czy jesteś księżniczką czy też nie i Ty dobrze o tym wiesz... Chodź idziemy.
Objoł ją ramieniem i ruszył w kierunku drzwi.
Offline
- A nieuchwytny truciciel, mistrz w swym kunszcie, wtapiający w noc tak doskonale jak sam jej twór, by ci odpowiadał? - zapytała z zaciekawieniem, dając się prowadzić, wtulona w jego bok.
Offline
- To pytanie podchwytliwe??
Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- W sumie to chyba tak, i chyba był bym w tym całkiem dobry...
Otworzył przed nią drzwi
- A Ty w jakiej roli byś mnie widziała?
Offline